niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 6

Rozdział 6

Wielki come back po dłuuuugiej przerwie. Rozdział dedykowany Strusiowi który prosił o Gunsów i ogólny rozdział. :D
 Enjoy :3



Obudziło mnie słońce wpadające przez okno. Głupie słońce weź się zgaś, Wiem! Zgaszę cię moim talentem do sucharów. Ok, zaczynamy. Jak się nazywa chudy pies? chwila ciszy... Anoreksio! Starałam śmiać się cicho żeby nie obudzić Sebastiana. A właśnie! Sebastian, on jeszcze śpi czy obudziłam go sucharem? Obróciłam się w stronę Bacha. Jeszcze spał to znaczy że go nie obudziłam. Fajnie wyglądał kiedy spał. Włosy zakryły mu całą twarz, jedną rękę miał obok poduszki a druga bezwładnie zwisała mu z łóżka. Uśmiechnęłam się, odgarnęłam mu włosy z twarzy i pocałowałam w usta. Zwlokłam się z łóżka wyjęłam pierwsze lepsze rzeczy z  mojej torby. Padło na koszulkę z Led Zeppelin i szorty. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic i umyłam włosy. Ubrałam się i zaczęłam szukać suszarki. Muszą ją gdzieś mieć, nie wierzę że tak długie kłaki schną im same. Podczas szukania tego dzieła diabła usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Poczułam ręce obejmujące mnie w pasie. Jakby dla potwierdzenia obróciłam się żeby zobaczyć Sebastiana.
- A kto to wstał? Moja śpiąca królewna! - mówiłam jak do dziecka zarzucając mu ręce na szyję.
- Czy księżniczka to ja nie wiem... - odpowiedział. - a ty od kiedy jesteś na nogach? - spytał bardziej przyciągając mnie do siebie.
- A od niedawna, Aktualnie szukam dzieła szatana czyli suszarki. Wiesz gdzie jest?.
- Chyba... - powiedział i otworzył szafkę. Wyciągnął z niej suszarkę.
- Proszz... - podał mi ją.
- Dzięki, Kurde... tylko ja nie umiem nic znaleźć. - uśmiechnęłam się.
- Zdarza się. Dobra ja idę pod prysznic bo tak trochę zajeżdżam. - powiedział Baz.
- Spoko. - włączyłam suszarkę i zaczęłam suszyć mje długie kudły. Usłyszałam jak Bach śpiewa pod prysznicem i mimowolnie się uśmiechnęłam. Skończyłam suszyć włosy, odwróciłam się i zobaczyłam Sebastiana w samych bokserkach.
- Pod prysznicem śpiewasz jeszcze lepiej niż normalnie. - zaczęłam się śmiać.
- Masz coś do śpiewania pod prysznicem? - spytał ubierając koszulkę.
- Niee, oczywiście że nie. - odpowiedziałam dalej się śmiejąc.
- To dobrze. Mogłabyś podać mi szczotkę? - spytał podchodząc do lustra.
- Jasne. - podałam mu szczotkę. Zaczął czesać swoje długie włosy. Widząc jak nieudolnie mu to idzie wyrwałam mu ją, i sama zaczęłam mu je czesać.
- Wiesz co... nawet włosów sobie uczesać nie umiesz. - powiedziałam. - Ale muszę przyznać że masz je wyrąbane w kosmos. - odłożyłam szczotkę i przytuliłam się do jego pleców.
- ty olbrzymie ty.. - powiedziałam kładąc głowę na jego ramieniu. -  Kocham cię.
- Ja ciebie też. - powiedział i uśmiechnął się uroczo. Odlepiłam się od niego i zeszłam schodami na dół. Reszta już tam była.
- Witam szanownych państwo - powiedziałam i ukłoniłam się teatralnie.
- Czeeeść Mich... - powiedział Snake dziwnie się na mnie patrząc.
- Dobra co dzisiaj robimy? - zapytałam i walnęłam się na całą szerokość sofy.
- Idziemy do rezydencji zacnych Guns N' Fucking Roses! - Zawołała wesoło Maria.
- Co wy tu planujecie i dlaczego robicie to be ze mnie? - Zapytał Sebastian który właśnie zszedł na dół. - Michie suń się trochę. - zwrócił się do mnie z uśmiechem.
Podniosłam się do pozycji siedzącej umożliwiając Bazowi klapnięcie na kanapę. Chwilę później już mnie obejmował.
- ponawiam pytanie. Co planujecie?
- Wyjście do Gunsów. - powiedziała Maria.
- Oooo, dawno u nich nie byłem. Ciekawe co tam słychać? - uśmiechnął się Bach. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Super tylko ja nie wiedziałam o co chodzi.
- Gunsi koledzy po fachu. - wytłumaczył mi Sebek. - Teraz będzie okazja żebyś ich poznała.
- Dobra ludzie ruszamy grube tyłki i idziemy do Gunsów. - powiedziała Maria wstając.
Już po chwili kierowaliśmy się w stronę rezydencji GNR. Nagle się o coś potknęłam. TYm czymś była...głowa ryby. DAFUQ? Co to robi na chodniku?
- Michie żyjesz? - sytał Sebastian podając mi rękę.
- Tak, Tak. - złapałam jego rękę nadal będąc lekko zszokowana rybią głową. - żyję.
Udaliśmy się w dalszą drogę, po jakichś 10 minutach stanęliśmy pod budynkiem. Hill otworzył drzwi z kopniaka.
- No proszę. Kogo moje oczy widzą? - podszedł do nas jakiś rudzielec.
- Siemasz Axl! - zawołał Baz i razem z rudzielcem przyjaźnie się uściskali. Ognistowłosy ogarnął wzrokiem całe towarzystwo i zawiesił go na mnie.
- Rose, to jest moja dziewczyna Michelle. Michelle to Axl.
- Miło mi poznać. - Azl wystawił rękę i uśmiechnął się połową ust ukazując dołeczek w policzku. (co moim zdaniem jest śliiiczne *w*)
- Wzajemnie. - z uśmiechem uścisnęłam dłoń jego dłoń.
- przedstawię ci resztę. - odwrócił się. - CHŁOPAKI NATYCHMIAST MI TU! (tak wiem to zdanie nie ma sensu.)
Po chwili zjawiła się czwórka chłopaków.
- Dobrze Michelle, po kolei. Ten tu wyglądający jak muppet to slash, bóg gitary. - wskazał na chłopaka którego twarz ginęła pod gęstymi loczkami.
- Ten to Izzy. Wampajer bądź Mr. Invisible. - pokazał chłopaka któremu ciemna prosta grzywka sięgała nosa. No ludzie! czy któryś znich ma w ogóle oczy?!
- Ten mały kudłacz to Steven. Zacieszne dziecko chyba rzeczą niemożliwą jest bardziej wyszczerzyć niż on... - spojrzałam na niskiego blondyna który ukazał mi szereg białych zębów.
- ten blond mutant to Duff ewentualnie żyrafa bądź pan wieża. - Boże kolejny który jest wysoki jak Sebek.
- Wooow. kuźwa wysoki jesteś. Nie wiem jak to zrobiłrś ale Sebastiana podejrzewam o to że jak był mały to wpierdolił wagon Danonków. - powiedziałam uśmiechnięta.
- Dobrze wiedzieć Michelle. - powiedział mój chłopak ze spojrzniem typu. ,, Jak miło że dowiaduje się o tym teraz ". ( uwielbiam nadawać nazwy spojrzeniom ^^).
- dobra ludzie już mi na sofę i pijemy.  - zawołał Axl znikając w kuchni.
Usiedliśmy na sofie, Axl wrócił z zapaem trunków.
- Impreza zapoznawcza. - uśmiechnął się.
- taa... - zabrałam ze stołu Danielsa i wzięłam kilka dużych łyków.
-No,no nooo... Widze że dzisiaj pijesz ze mną. -zaśmiał się Slash. - Ty też z Danielsem za pan brat?
- Jasne! - zawołałam i roześmiałam się. Prawie ich nie znam ale wiem że są zajebiści.
- Mich powiedz coś o sobier. - rzeł Steven.
- A ci chciałbyś o mnie wiedzieć? - spytałam biorąc kolejnego łyka.
- nie wieem... np. jakiej muzyi słuchasz?
- Deep purple, Led zeppelin, aerosmith, pink floyd, sex pistols, ramones, black flag, misfits, clash, black sabbath, kiss, iron maiden, AC/DC, scorpions, the doors. - odpowiedziałam bez zająknięcia się.
- Masz zajebisty gust muzyczny. - stwierdził Duff.
- Dzięki.
- Chłopaki jak wam idzie pisanie pioenek? - odezwał się Bolan obejmujący Marię.
- No trochę opornie, mało weny. - rzekł pan izzy wampajer.
Faie byłoby usłyszeć jak graja.
- Michelle może chciałabys usłyszeć jakiś nasz kawałek? - spytał rudzielec.
- czytasz w myślach? jasne!
- Zatem do garażu! - Wydał komendę Axl. Cała nasza zgraja ruszyła za nim. Gunsi ustawili się na miejscach.
- Co gramy? -  Spytał Steven
- tobie to akurat najmniej potrzebne do wiadomości. - zaśmiał się Duff. - Zagrajmy tą moją! It's so easy! - zawołał i juz po chwili słychac było pierwsze dźwięki piosenki. Po chwili włączył się Axl ze swoim wokalem. Głos ma wyrąbany w kosmos. Ale mam szczęście! znam dwóch świetnych wokalistów z czego jeden jest moim chłopakiem. Utwór się skończył.
- No i jak się podobało? - spytał ognistowłosy opierając się o statyw mikrofonu. Wyglądał jakby zaraz miał upaść.
-Świetne! fajnie śpiewasz!
- Fajnie bardzo się cieszę uśmiechnął się. - Wracajmy do salonu alkohol sam się nie opróżni!

* 3 godziny później *

Towarzycho było już mocno nawalone. Ja sama zasypiałam na ramieniu Sebastiana.
- myślę że będziemy się już zbierać. -powiedział Rob który z nas wszystkich myślał najbardziej trzeźwo. Chyba. Pożegnalismy się i ruszylismy w drogę powrotną. Szło nam to dość opornie. Scotti dobił do słupa, Maria wpadła w krzaki Bolan pomagał jej wstać. Rob szedł slalomem, Sebek się chwiał. Mnie plątały się nogi więc chodziłam jak kaczka. Gdybym od czasu do czasu nie przytrzymywała się Sebastiana zapewne leżałabym na chodniku. Na szczęście doszliśy w jednym kawałku. Skierowałam się do pokoju Seby i walnęłam na łóżko. Byłam zbyt zmeczona żeby teraz coolwiek robić.