środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 3

Rozdział 3

Michelle :
Obudziłam się rano i o dziwo nie bolała mnie głowa. Zwlokłam się z łóżka i ubrałam swoje spodnie. Skierowałam się na dół, na kanapie spał Sebastian, wyglądał tak słodko. Cicho przeszłam do kuchni żeby go przypadkiem nie obudzić, zastałam tam Marię.
- Cześc, jak się spało? - spytała.
- świetnie. - powiedziałam uśmiechając się.
Nalałam sobie soku, i usiadłam na blacie.
 - Michie? - spytała Maria siadając obok mnie. - chciałabym z tobą porozmawiać.
- Jasne, a o czym chcesz pogadać? - spytałam Blondynkę.
- o... Sebastianie. - powiedziała odwracając głowę w drugą stronę.
- co z nim? - spytałam i zmarszczyłam brwi.
-  n-nic... to znaczy... - jąkała się Maria.
- Wyrzuć to z siebie! - powiedziałam dosadnie.
- Bach mówił że mu się podobasz, i że cię lubi...i to za bardzo.. - powiedziała Maria uśmiechając się pod nosem, a ja miałam chwilowy dezorient.
- co? - spytałam zdziwiona - kiedy?, jak? co? gdzie? - wyrzucałam z siebie pytania jak karabin maszynowy.
- No właśnie to. - powiedziała uśmiechnięta blondynka. - Aha, i jeszcze jedno, Bach ma dzisiaj urodziny. - powiedziała po czym zniknęła za drzwiami, a ja nadal siedziałam w kuchni i zastanawiałam się nad tym co właśnie powiedziała mi Maria.. W końcu zeszłam z tego blatu i udałam się do salonu.
Wszyscy tam siedzieli i oglądali, podeszłam do drzwi i zaczęłam ubierać moje glany.
- Już idziesz? - spytała Maria, a oczy wszystkich zwróciły się na mnie.
- Tak, jak chcecie to mogę przyjść jeszcze wieczorem. - powiedziałam. - aha, Sebastian dziękuje ci za użyczenie pokoju. - uśmiechnęłam się do niego miło, i wyszłam z domu. Długi spacer to wszystko czego aktualnie potrzebowałam.


Sebastian:


Po wyjściu Michelle wstałem z sofy i poszedłem do swojego pokoju. Puściłem Led Zeppelin IV, walnąłem się na łóżko i zacząłem rozmyślać. Dzisiaj moje urodziny, 19... super, rok bliżej mi do śmierci, zastanawiam się czy reszta zapomniała czy co... A z resztą pieprzyć to! zapomnieli czy nie, nie ważne.


Michelle:

Chodziłam po ulicach L.A bez żadnego celu. Nadal myślałam o tej sytuacji z rana. Zdziwiło mnie to co powiedziała mi Maria. Sebastian... nie wiem czy mogę jej wierzyć, Maria nigdy mnie nie okłamała więc... musiałabym sama się przekonać. Ale co niby mam zrobić?! podbić do Bacha i powiedzieć ,,Hej, Sebastian! Maria mówiła że się we mnie zakochałeś, to prawda? ''. Hahahaha nie, zwłaszcza że ja też go lubię... chyba trochę za bardzo. Znudziło mi się to łażenie więc wróciłam do domu. Na szczęście Matki nie było, ciekawe jaki opierdol miałabym za to że w domu mnie nie ma. Poszłam do siebie i spojrzałam na zegarek, dochodziła 17.00. Ogarnę dupę i pójdę do Marii i chłopaków. Kurrrde! przecież Bach ma urodziny! Michelle idiotko! kup mu coś! Ehh, tylko ja zostawiam takie rzeczy na ostatnią chwilę, kuźwa gratulacje dla mnie. Szybko przebrałam się w skórzane spodnie i pierwszą lepszą koszulkę, koszulę zostawiłam te samą. Wzięłam pieniądze i szybko wybiegłam z domu i poleciałam do mojego ulubionego sklepu muzycznego.
- Dobry! są jeszcze bilety na koncert Scorpions? - wydyszałam trochę zmęczona biegiem.
- Tak, są.
- Dwa poproszę. - powiedziałam po czym rzuciłam pieniądze na ladę. A co! kupię mu dwa, niech pójdzie sobie z kim tam chce, ale ze mnie Burżuj, niech się chłopak cieszy. Zabrałam bilety z lady i skierowałam się w stronę domu chłopaków. Po jakichś 15 minutach stałam pod drzwiami, zadzwoniłam, i po chwili otworzyła mi Maria.
- Siema Michelle! - wbijaj! - powiedziała po czym gestem zaprosiła mnie do środka.
- Nasz kochany Baszek ma urodzinki dlatego z tej okazji nawalimy się w trzy dupy. - powiedział wesoło Rachel, stawiając na stole z 341243625742659759356* butelek.
- Kupiliście mu coś? - spytała Maria.
- Taak. - odpowiedzieli chłopacy.
- Macie szczęście. - powiedziała.
- A ty mu coś kupiłaś? - zapytałam Marię.
- Tak.
- ja też.
- tak? będzie się jarał jak zapałka! - wyszczerzyła się Maria. - Dobra pójdę po niego. - powiedziała i w mgnieniu oka już była na górze.


Sebastian:


Siedziałem sobie spokojnie na łóżku słuchając stairway to heaven, aż tu nagle otwierając z kopa drzwi Maria wbiega do pokoju.
- Seeebaaaaastiaaaaaan! chooodź na dół! - wydarła się wyszczerzona blondynka.
-spooooko... już idę. - powiedziałem wstając z łóżka. -Maria!
- Tak?
- rozmawiałaś z Michelle?
- tak...
- i co...
- i ona też cię luuuuubi lubi. - powiedziała śmiejąc się jak popieprzona.
- powiedziała ci to?
- to widać. Długo ją znam i jeszcze nie widziałam żeby zachowywała się tak przy jakim kolwiek innym  chłopaku. - powiedziała i puściła do mnie oczko. - chodź już na dół!.
Posłusznie ruszyłem za Marią. W salonie znajdowała się reszta.
- NAJLEPSZEGO STARYYY! - zaczęli się drzeć jak popierdoleni, a ja patrzyłem na nich z niedowierzaniem.
- pamiętaliście? - zapytałem.
- Jak mogliśmy zapomnieć! - krzyknął Bolan, a ja zacząłem jarać się jak małe dziecko.
- Dziękuje wam!!!! - wydarłem się jak psychiczny.
- Nie masz, za co stary! a teraz czas na prezentyy!! - krzyczał scott.
Jako pierwsza podbiła do mnie Maria.
- Sto lat. - powiedziała wręczając mi prezent, a były nim... lateksowe rurki!!
- ja pierdolę! Maria! epicki prezent!  zacząłem się śmiać jak chory psychicznie.
- no wieem.
Następny był rachel od którego dostałem kolczyki z napisem ,,Fuck off'', od Roba koszulkę z Motley Crue, Scotta płytę Aerosmith, Snake'a skórzane spodnie, Została jeszcze tylko Michelle.
- Najlepszego - powiedziała uśmiechnięta, wręczając mi.. uwaga, uwaga... DWA BILETY NA SCORPIONS!!!!!
- O KURWAAAAAAA! - Darłem się jak opętany. - MICHELLE DZIĘKUJE, DZIĘKUJE, DZIĘKUJE!!! - Jarałem się, po czym mocno przytuliłem blondynkę.
- Jesteś zajebista.. -wyszeptałem jej do ucha. - dziękuje...
- nie ma za co... - odpowiedziała, odwzajemniając uścisk.
- Dobra chlejemy! - wydarł się Scott.


* 3 godziny później *


Michelle:


Towarzystwo było już dość mocno nawalone, wymsknęłam się do kuchni żeby znaleźć jakąś szklankę, bo moją oczywiście gdzieś zgubiłam, mam nadzieję że nikt nie zauważy. Szukałam we wszystkich szafkach i nie mogłam znaleźć.
- Seeeebastiaaaaan! - wydarłam się. - chodźno tu!
Po chwili do kuchni wszedł Bach.
- Tak?
- gdzie trzymacie szklanki? znaleźć nie umiem.
- tutaj zawsze coś jest. - powiedział, po czym z najwyższej szafki wyciągnął szklankę.
- oj przepraszam że nie jestem taka wysoka. - powiedziałam, z moim 1.75 nie równałam się z gościem który miał prawie 2 metry.
oj tam. - powiedział.
Zabrałam mu szklankę, nalałam do niej Danielsa który stał obok, i oparłam się o blat, Sebastian obok mnie.
- wiesz co.... - zaczął.
- co?
- a nic... - chyba go speszyłam, szkoda wzięłam kolejny łyk Danielsa, po czym odłożyłam szklankę na bok, odwróciłam się w stronę Bacha. Chwile się w niego wpatrywałam, on we mnie zresztą też, przybliżył swoją twarz do mojej, i wpatrywał się w moje oczy, jego spojrzenie hipnotyzowało, nie umiałam odwrócić wzroku. Przybliżył swoją twarz jeszcze bardziej, po czym delikatnie musnął moje usta. Oddałam pocałunek, ośmieliło go to i pocałował mnie jescze raz, tym razem odważniej. Więc to co mówiła Maria było prawdą...



Takie trochę to długie wyszło. :D Do dodania rozdziału zmotywowało mnie to że Baszek ma dzisiaj urodziny. Niech nam żyje sto lat!



* liczba dedykowana dla tajemniczej niebieskiej orchidei :D ( tylko bez wpierdolu proszz).



6 komentarzy:

  1. Happy Birthday to Sebastian! <33

    Aaaaale akcjaaaa! Jaram się jak debilka :D Poprawiłaś mi humor w tym masakrycznym dniu, dziękuję <3

    Michelle i Baz razem! AAAAA! ;D

    Super, bardzo mi się podoba :D

    I dostał mega odjechane prezenty! Szczególnie ten od pewnej blondynki ^^ Oby poszli na ten koncert razem :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciesze się że ci się podoba, oraz że ci poprawiłam humor. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. BURŻUAZJA NA CAŁEGO XD
    No tak, pięknie, pięknie. Ultra romantik i ogólnie sram ciastkami^^
    Urzekło mnie słuchanie mojej ukochanej płyty w chwili rozterki. Mała rzecz, a cieszy^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Burżuje jedne :D sranie ciastkami? rozwaliłaś system. cieszy, cieszy ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie zajebiste prezenty *.*
    Czytam to w środku nocy i śmieje się do ekranu :)
    "Jaram jak zapałka" kiedy to wszystko przyswajam. Scorpionsi <3
    Z tym koncertem to nie ma opcji żeby jej nie zabrał. Oni są sobie przeznaczeni!

    OdpowiedzUsuń
  6. Przenaczeni powiadasz? :D Magia! Akurat mam fazę na scorpions :D

    OdpowiedzUsuń